Tym co sprawiło mi największy zawód jest tutaj gra Mai Ostaszewskiej, którą osobiście bardzo lubię za rolę w "Ile waży koń trojański?" i " Przepis na życie". Niezaprzeczalnie ma ona talent do ról komediowych, jednak jako poważna pani prokurator zupełnie nie zdaje egzaminu. Do tego absurdalny, wciśnięty na siłę romans z policjantem ( w tej roli Marek Bukowski ) i sceny erotyczne. Ja wiem, że jak film jest słaby to najlepiej wcisnąć do niego kilka scen seksu, ale niech one wynikają z jakiejś namiętności, z głębszej relacji między postaciami. Ta tutaj przypomina mi bardziej relację dwóch kolegów z podwórka. Jak dodać do tego sceny małżeńskie i rodzinne to wychodzi z tego nijaka papka.
Co do wątku kryminalnego, to mnie osobiście nie zachwycają filmy polityczno-kryminalne, bo tak można to chyba nazwać. Być może dlatego akcja zupełnie mnie nie wciągnęła, a może dlatego, że wszystkie dowody w sprawie, pani Szacka ( prokurator) dostaje podane jak na tacy, bez najmniejszego wysiłku intelektualnego, a na koniec morderca sam przyznaje się do winy.
Wszystko wydaje mi się tutaj jednym wielkim absurdem, począwszy od samej fabuły, a skończywszy na kreacjach samych bohaterów ( policjanta alkoholika i naiwnej pani prokurator, która udaje silną babkę, co nawiasem mówiąc jest wyjątkowo zabawne) I po jaką cholerę łażą po tych wszystkich kawiarniach? Jedynym pocieszeniem jest to, że nie zapłaciłam za bilet, bo film obejrzałam w telewizji. Mimo to zabrał mi on 2 godziny życia, przez co, jako widz, czuję się poszkodowana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz